Pierwszy wyjazd na narty w sezonie – gdzie najlepiej?

Wielu zapalonych narciarzy zaczyna rozważać swój pierwszy sezonowy wyjazd na narty niemalże zaraz po zakończeniu letniego urlopu. W momencie gdy dni stają się krótsze, przewidujemy i wyczuwamy nadchodzącą zimę, a głód narciarstwa odzywa się coraz bardziej. Okazuje się, że nie trzeba czekać do pierwszego opadu śniegu w Polsce, aby zacząć sezon zimowy. Jak to zrobić? Gdzie najlepiej rozpocząć sezon narciarski? Czy wybrać lodowce, czy może hale narciarską? Na te pytania postaramy się odpowiedzieć w poniższym artykule.

Wyjazd na lodowiec jesienią

Większości amatorom białego szaleństwa jazda jesienna kojarzy się z lodowcami. W Alpach jest kilka całorocznych ośrodków narciarskich, które są stacjami położonymi na dużej wysokości w miejscach, w których śnieg lub lód leży cały rok. Chociaż z roku na rok zauważamy efekty ocieplenia klimatu i naturalne lodowce kurczą się, to coraz częściej w miejscach tych stosuje się sztuczne naśnieżanie, które pozwala utrzymać trasy niemal cały rok.

Jak wcześniej wspomniano, jeździ się na dużych wysokościach, a to wiąże się z nieco większym wysiłkiem, ponieważ powietrze w tych miejscach jest nieco rzadsze i można odczuć szybsze zmęczenie. Większość kurortów znajduje się na wysokości 3000 m. Wyposażona jest w gondole lub podziemne kolejki, zwane potocznie kretami. Są jednak takie miejsca, jak lodowiec Kaunertal w Tyrolu w Austrii, czy ośrodek narciarski Passo Stelvio we Włoszech, do których dojedziemy samochodem i jazdę na nartach można rozpocząć niemal po wyjściu z parkingu. Jednakże zarówno w jednym, jak i w drugim przypadku sama logistyka zajmuje więcej czasu. Mówiąc w skrócie, w porównaniu z typowo zimowymi ośrodkami, czas od wyjścia z hotelu do założenia nart jest dłuższy.

Czy jazda na lodowcu oznacza, że jeździmy po lodzie?

Odpowiedź brzmi: niekoniecznie. Oczywiście w sezonie letnim w sierpniu i na przełomie września zdarza się, że pod wpływem długotrwałych roztopów jazda odbywa się po szarym lodzie. Jednak wraz z nadejściem ochłodzenia i pierwszymi opadami lodowiec jest pokryty świeżym naturalnym śniegiem. Dodatkowo w wielu ośrodkach uruchamiają już sztuczne naśnieżanie przy pierwszych mroźnych nocach, co sprawia, że typowy lodowiec szybko zostaje pokryty białym śniegiem. 

Zastanawiasz się, czy potrzebujesz nauki jazdy z instruktorem? Sprawdź nasz artykuł: Jazda na nartach – samemu czy z instruktorem?

Kiedy najlepiej jeździć na lodowce?

Naszym zdaniem najlepiej śledzić pogodę na wszelkiego rodzaju portalach, które transmitują obraz z kamer zainstalowanych na lodowcach i w ten sposób planować wyjazd. Zwykle całkiem dobrym okresem do jazdy na lodowcach jest październik, kiedy to pierwsze opady pokrywają zalegający przez lato lód. Statystycznie pogoda w październiku jest bardziej przewidywalna i mamy więcej dni z lepszą widocznością. 

W drugiej części listopada i z początkiem grudnia na lodowcach pojawiają się coraz częstsze opady, co z kolei sprawia, że często jeździmy po dużo grubej warstwie puchu. Jest to świetna wiadomość dla osób, które uwielbiają jazdę w świeżym śniegu, natomiast nieco gorsza dla tych, którzy kochają jeździć na twardym podłożu na przygotowanych trasach.  Trzeba pamiętać, że lodowce są położone dosyć wysoko powyżej linii drzew, a to w sytuacji pochmurnej pogody sprawia, że kontrast i widoczność jest nieco gorsza niż w ośrodkach, które otoczone są drzewami. Chodzi o to, że biały pokryty chmurami horyzont zlewa się z białym otaczających nas śniegiem, a rozproszone światło sprawia, że nie widzimy nierówności terenu. Podobna pogoda nie będzie przeszkadzać aż tak bardzo na trasach położonych niżej, gdzie ciemne kolory drzew kontrastują ze śniegiem i sprawiają, że widzimy punkt odniesienia.

Lodowce nie są miejscem, w które polecamy się wybierać w drugiej połowie grudnia, ponieważ ich wysokość ma duży wpływ na pogodę. Częściej jest pochmurno i wietrznie oraz występuje niska temperatura. W tym czasie zazwyczaj otwierają się ośrodki niżej położone, których jest całkiem sporo w Alpach, w których panują zazwyczaj lepsze warunki, a sam dojazd na stok jest wygodniejszy.

Jeśli nie lodowiec, to może hala?

Hala narciarska jest pewnego rodzaju nowością w repertuarze ośrodków narciarskich. Jest to coś w rodzaju ogromnej lodówki, w której utrzymywana sztucznie niska temperatura sprawa, że jeździmy na nartach cały rok. Warunki panujące na halach narciarskich są bardzo przewidywalne, ponieważ nie są zależne od pogody. Mimo wszystko trzeba zdać sobie sprawę, że temperatura rzędu -4 lub -6 stopni Celsjusza będzie w odczuciu niższa, ponieważ jeździmy cały czas w miejscu zacienionym i nie docierają do nas słoneczne promienie, które w zimowych kurortach narciarskich przy tej samej temperaturze ogrzewają nasze ciało.

Stoki kryte są zazwyczaj krótsze niż typowe stoki górskie, spora część tego typu obiektów jest przeznaczona jako centra treningowe do sportu wyczynowego, dlatego też często niemal połowa powierzchni przeznaczona jest na pola treningowe, gdzie stawiane są slalomy na tyczkach. Ponieważ w halach narciarskich występuje tylko sztuczny śnieg, podłoże zazwyczaj jest tam dosyć twarde, a na niektórych polach treningowych wręcz lodowe, co w przypadku sportu wyczynowego jest zjawiskiem pożądanym. Niestety w naszym kraju nie ma ani jednej hali narciarskiej. Najbliższy tego typu obiekt znajduje się na Litwie w Druskiennikach. Jest też kilka tego typu obiektów w sąsiednich Niemczech. Są to między innymi: hala w Bottrop, Neuss, Bispingen, Senftenberg, Hamburg-Wittenburg czy Oberhof.

Jeśli nie hala narciarska i lodowce, to może sztuczne stoki i tzw. dywan?

Alternatywą dla wszystkich miejsc, w których możemy jesienią lub latem pojeździć na nartach na śniegu, są sztuczne stoki narciarskie z ruchomą nawierzchnią. Zwane są inaczej symulatorami jazdy na nartach. Tego typu obiekty coraz częściej można spotkać w większych miastach naszego kraju. Przykładem tego typu stoku narciarskiego jest Warszawski Capital Ski, który pozwala na jazdę na nartach cały rok. Oczywiście rodzi się pytanie, jak bardzo jazda na ruchomym dywanie przypomina jazdę na prawdziwym śniegu? Naszym zdaniem istnieje wiele podobieństw, ale jeździ się nieco inaczej. Jednakże tego typu miejsce z uwagi na bardzo powtarzalne, niemalże laboratoryjne warunki, może być świetnym narzędziem treningowym bądź środkiem przygotowania do sezonu lub miejscem, w którym możemy przyjrzeć się dokładniej naszej technice i pod okiem dobrego instruktora doskonalić swoją jazdę na nartach.

Co ciekawe, tego typu obiekt w przeciwieństwie do stoków narciarskich sprawia, że możemy wykonywać długie, niemal niekończące się przejazdy. To sprawia, że w takim miejscu można naprawdę nieźle się zmęczyć. Trudno wyobrazić sobie stoki narciarskie, na których możemy bez przerwy dynamicznie jechać 15-20 minut. Na tego typu symulatorach taka jazda jest ograniczona tylko i wyłącznie do wytrzymałości oraz pomysłowości instruktora. Jeśli chodzi o instruktorów, to mają oni w tego typu obiektach ułatwione zadania, ponieważ niemal każdy nasz skręt mogą oglądać w bardzo powtarzalnych warunkach. Takie stoki są ciekawym urozmaiceniem i dobrym środkiem do nauki i doskonalenia techniki, a także do pracy nad wydolnością przy wysiłku bardzo podobnym do tego, jaki wykonujemy na stoku.

Podsumowując, jazda na jesień lub w lecie jest możliwa i można to robić na naprawdę wiele sposobów. Każdy z nich jest dobry i pozwoli przygotować się do głównego sezonu narciarskiego!

Dowiedz się więcej o tym, jak najlepiej przygotować się do sezonu narciarskiego tutaj: Jak ćwiczyć przed sezonem narciarskim?